niedziela, 31 lipca 2016

chciałabym Ci podziękować.



Chciałabym, abyś przestał mnie kochać. Wolałabym ,abyś mnie znienawidził, bo wtedy ta cała sytuacja byłaby dla Ciebie łatwiejsza. Nigdy nie chciałam ,abyś cierpiał przeze mnie. Nie chciałam łamać Ci serca, a teraz robię to codziennie od nowa.

- Matt muszę to powiedzieć. Proszę nie przerywaj mi. Nie wiem jak skończy się ta operacja. Nie wiem czy dostanę jeszcze trochę czasu na bycie z Tobą. Gdy mnie zabraknie ,nie możesz się załamać ,rozumiesz? Nie możesz stracić wiary w miłość, bo przecież doskonale wiesz, że miłość istnieje. Ja dzięki Tobie doświadczyłam najpiękniejszej miłości. Jestem pewna, że Ty doświadczysz jeszcze piękniejszej miłości od tej ,którą Cię obdarzyłam. –kładę dłoń na Twoim policzku

-Meredith zamknij się i walcz. Walcz ,rozumiesz? –kładziesz głowę na moim brzuchu

-Obawiam się,że zrobiłam już wszystko co w mojej mocy. A Ty każdego dnia dawałeś mi siłę do tej walki. Dzięki Tobie wciąż walczę, rozumiesz? Ale wiesz przecież, że ta walka musi się kiedyś skończyć. Bo wiesz ,że walka czasem nie wystarcza. Bo nie wszystko leży w naszych rękach. Dziękuję Ci za wszystko. Dziękuję za to, że zostałeś pomimo tego ,że mogłeś przecież uciec.  Kocham Cię najmocniej na świecie. Kocham i będę kochała nawet wtedy gdy zabraknie mnie obok Ciebie.-całuję twoje czoło

Trzymasz moją dłoń ,a twoje oczy są pełne łez. Szepczesz,że ogromnie mnie kochasz.Po chwili wiozą mnie na salę operacyjną.

I tego dnia po prostu zniknęłam.
Nie potrafiłam inaczej zakończyć tej historii,choć wiem ,że każdy zasługuje na wygraną w tak okropnej bitwie. 
Dziękuję każdej z Was ,bo to Wy stałyście się ogromną częścią tej historii.
Dziękuję za każdy komentarz,a niektóre sprawiały,że popłynęły łzy. 
Dziękuję za to,że zawsze jesteście. 
Nie wiem czy kiedyś tu wrócę,bo obecnie mam wrażenie,że ta historia stała się moją najważniejszą historią i nie wiem czy jestem w stanie przekazać Wam więcej emocji niż w tej historii.
Dziękuję.
Wasza lukrecja. 

14 komentarzy:

  1. Obawiałam się, że tak to zakończysz. Czytałam z nadzieją, że Meredith i Matt jednak doczekają wspólnej starości, a ich miłość stanie się wzorem do naśladowania dla kolejnych pokoleń. W końcu nie łatwo jest trwać przy nawet najbliższej osobie, gdy los ciągle rzuca kłody pod nogi. Ale mimo wszystko, mimo, że w połączeniu z podkładem muzycznym ten ostatni rozdział (jak i każdy poprzedni w zasadzie...) wycisnął mi z oczu łzy, to jestem wdzięczna, że mogłam czytać coś tak budującego. Myślę, że każda z nas chciałaby trafić na tak oddanego sobie partnera, zapatrzonego w nią jak w obrazek. Matt był w tym opowiadaniu cudowny. Nie przepadam za tekstami z jego udziałem, bo zawsze jest idealizowany. Tutaj był idealny, owszem, ale naturalny. Cierpiał. Był silny. Płakał. Kochał. Był ludzki. Nie poddawał się, jak na sportowca przystało. Nie potrafię do końca opisać uczuć, które towarzyszyły mi przy tej historii, ale pierwszy raz od dawna poczułam się tak, jakbym naprawdę znała jej bohaterów. Byli realni. Mam nadzieję, że Anderson będzie w stanie odnaleźć szczęście, a Meredith dopomoże mu w tym patrząc na niego z góry. On był jej aniołem stróżem za życia, ona zapewne stała się nim po swoim zniknięciu.
    Dziękuję. Po prostu. Za to, że poświęciłaś swój czas na pisanie dla nas, za to, że zdecydowałaś się opublikować ten tekst i za to, że mogłam być częścią tej historii. Jeżeli kiedykolwiek będziesz ponownie coś tworzyć, daj mi znać, proszę ♥ Wszystkiego dobrego dla Ciebie ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Choć spodziewałam się śmierci Meredith to jednak ciężko mi z tym, poleciały łzy. Mimo wszystko myślę, że to było najbardziej odpowiednie zakończenie, mimo smutku bo pokazało, że życie to nie bajka, że nie ma tylko i wyłącznie pięknych i szczęśliwych zakończeń. Pokazałaś, że życie często bywa bardzo brutalne i zabiera nam ukochane osoby zbyt wcześnie. Dla Matta musiał to być ogromny cios bo stracił cały swój świat. Jednak ich miłość nie umarła, będzie trwała w jego wnętrzu aż do momentu w którym się znów spotkają. Stworzyłaś tu zupełnie inny portret Matta, w porównaniu z innymi historiami tu był opiekuńczy, cierpliwy, momentami bezsilny, ale przede wszystkim kochał całym sobą Mer. Nie był idealny, ale takich ludzi nie ma na świecie,każdy ma swoje słabości.
    Choć było smutno i melancholijnie, było dużo łez, to było to jedno z lepszych opowiadań jakie miałam przyjemność czytać. Stworzyłaś piękną historię, która chwytała za samo serce. Choć Meredith odeszła to odeszła w poczuciu, że kochała i była kochana. Zaznała pięknego uczucia miłości i szczęścia.
    Tutaj mówię żegnam, lecz mam nadzieję, że jeszcze coś dla nas napiszesz bo to co tworzysz, jest czymś fenomenalnym i aż chce się czekać.

    Ściskam ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Chodź do samego końca wierzyłam w cud, w głębi serca od samego początku spodziewałam się, że tak to zakończysz. Życie bywa okrutne, kończy się zawsze w nieodpowiednim miejscu. Przyznam, że na żadnej innej historii nie wylałam tylu łez, dziękuję ci za nią, bo była najlepszą jaką czytałam. Zachwyciła mnie swoją oryginalnością i wspaniałym, nostalgicznym klimatem, który zbudowałaś. Meredith umarła kochana a Matt'owi zawalił się cały świat, bo ona była jego światem, który właśnie stracił. Nienawidzę się żegnać, więc mówię do zobaczenia. Wszystkiego co najlepsze <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie zawsze wszystko jest kolorowe, a Twoje opowiadanie doskonale to potwierdza. Nie zawsze wygrywamy, czasem zdarzają się porażki. Porażki tak dotkliwe i tak ciężkie w skutkach, że człowiek długo nie potrafi się pozbierać.
    Każde życie kiedyś się kończy, ale czasem za wcześnie. I nie zawsze da się coś z tym zrobić.
    Dziękuję za to opowiadanie. Gdybyś kiedykolwiek zaczęła coś nowego, proszę, poinformuj mnie o tym.

    OdpowiedzUsuń
  5. Cała historia , to wszystko bardzo mnie wzruszało i doprowadzało do ogromnych emocji. Dziękuję Ci za tą historię , bo daje do myślenia. Każdy kiedyś zniknie. Najgorsze jest wtedy , kiedy nikt nie zauważa naszego zniknięcia , lub też nie chcę go zauważyć. Lub gdy znikają osoby , które żyją dalej , ale dla nas po prostu zniknęły..

    Musimy walczyć do końca. Oni walczyli. On o nią. Ona o nich. Ale czasem trzeba pogodzić się z przegraną.. Nawet tą o najwyższą stawkę..

    Dziękuję , że napisałaś tą historię...

    Heartbreaker ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Brak mi słów.
    Nie wiem, co napisać.
    Kochana, dokonałaś niemożliwego. Zamurowałaś mnie. :O
    Jest mi strasznie przykro, że walka Mer skończyła się porażką. Masz rację, ze w takiej sytuacji każdy zasługuje na zwycięstwo. Jednakże życie już nie pierwszy raz pokazało, że bywa inaczej... :( Tak sobie myślę i zastanawiam się... Jak wiele zależało od jej nastawienia psychicznego? Może gdyby myślała nieco bardziej optymistycznie walka zakończyłaby się zwycięstwem? Wciąż powtarzała Mattowi, że musi być silny, że kiedy jej nie będzie ma być szczęśliwy. Nie brała pod uwagę ich wspólnej przyszłości. Może, gdyby pomyślała "jeszcze możemy żyć razem, szczęśliwi" to wszystko skończyłoby się inaczej? Och, może i gadam głupoty, ale naprawdę polubiłam tę dziewczynę. :(
    Matt? Cudo! Wspaniały, ciepły, opiekuńczy mężczyzna... Cieszę się, że ktoś taki mógł być przy Mer, aż do momentu jej śmierci. Szkoda tylko, że teraz on będzie tym pokrzywdzonym. :( Choć wiedział na co się pisze, będąc w tym związku. Może już po części pogodził się z takową możliwością? Może wcale to nie będzie dla niego tak wielki ból?
    Kochana, to opowiadanie nie raz i nie dwa przyprawiało mnie o ciarki i łzy. Pisałaś tak ujmująco, tak urzekająco, że niejednokrotnie zastanawiałam się, czy nie rzuciłaś jakiegoś zaklęcia, bo oderwać się nie mogłam. :) Mam nadzieję, że wrócisz, bo każda, absolutnie każda historia pisana przez Ciebie jest znakomita! :) I niebywale smutno i ciężko na sercu będzie mi, jeśli to opowiadanie okaże się ostatnim. :(
    Dziękuję za każdą poświęconą chwilę na napisanie tego opowiadania. ♥
    Dziękuję za każdą literkę, która po dodaniu kolejnych tworzyła magię. ♥
    Dziękuję za każdego bohatera, który sprawiał, że nasze głowy chyliły się ku refleksji. ♥
    Kochana, to była BOMBA! Jestem pewna, że jeszcze taką stworzysz. :)
    Ściskam Cię mocno i z niecierpliwością czekam na kolejną historię! ♥ :*
    Kolorowa Biel

    OdpowiedzUsuń
  7. Siedzę sobie przy porannej kawie i w moim ostatnim zabieganiu sprawdzam pocztę i już wiem, łatwego poranka nie będzie.
    Spodziewałam się, że innego końca dla nich nie będzie, ale to wiara przecież umiera ostatnia. Nie zawsze jest łatwo i przyjemnie, ale życie to nie bajka. Mieli siebie, odnaleźli i pokochali, a to znaczy więcej niż cokolwiek innego. Dostali czas, który wykorzystali najlepiej, jak tylko potrafili... Zmierzyli się z ogromną próbą wystawioną im i ich miłości i ją wygrali, mimo wszystko, mimo tragicznego końca... Meredith to dla mnie przede wszystkim osoba, która nigdy się nie poddała, choć wielu mogłoby powiedzieć, że tak właśnie było. Może i nie walczyła do końca o siebie, ale walczyła o człowieka, którego kochała w życiu najbardziej. Zadbała, by choć troszkę potrafił żyć bez niej. Matt zaś to symbol tego, który kocha. Mógł odejść, mógł zapomnieć, że jej obiecywał, po prostu mógł zniknąć, a jednak został i zostać chciał. Ale wiem, że teraz będzie mu łatwiej żyć, łatwiej zmagać się z każdym dniem bez jej obecności. Bycie do końca z człowiekiem, którego się kocha, to największy dar.
    Meredith to mój Jakub... Matt to lepsza wersja mnie... O wiele lepsza i doskonalniejsza... Tak bardzo im zazdroszczę, że mieli ten czas dla siebie, że mogli do końca trzymać się za rękę... Że byli dla siebie. Zazdroszczę im tej miłości... Zazdroszczę im, że mieli szansę się pożegnać... Zazdroszczę im, tak wielu rzeczy, których myśmy nie doświadczyli... Myśmy nie mieli czasu, nie dane nam było się pożegnać.. Nie pamiętam już tylu rzeczy, tyle mi umknęło, bo człowiek, który nie liczy czasu, nie wyłapuje takich chwil.. Bo człowiek, który nie wie, że to ostatni raz, nie tęskni na zapas...
    Dziękuje Ci, za to historię... Za to, że mogłam być jej częścią.
    Dziękuje, bo wyzwoliłaś we mnie coś, co hamowało się we mnie za długo...
    Dziękuje, bo wreszcie sama przed sobą umiałam powiedzieć to wszystko na głos... To wszystko, co powiedzieć nie umiałam i nie chciałam...
    Dziękuje, bo wreszcie jestem gotowa, by po prostu pozwolić mu zniknąć...
    I proszę o więcej takich historii.
    Jest ósma sześć, a ja siedzę z kubkiem kawy w ręce w pracy i czuje łzy w oczach... Jak dobrze, że wymyślono okres urlopowy. Nic więcej nie umiem już napisać, a tak wiele jeszcze bym chciała.. Bo ta historia i Ty na to zasługujecie. Dziękuje.
    rudap

    OdpowiedzUsuń
  8. Melduję się!
    O Boziu... znowu nie wiem, co napisać. Jestem rozsypana w drobny mak. Nie mam pojęcia, jak ty to robisz, ale potrafisz wyciągnąć ze mnie najgłębiej pochowane emocje. Po raz kolejny przez łzy nie widzę przycisków klawiatury...
    Domyślałam się, że to tak się skończy. Że jednak cud się nie zdarzy, że nic wielkiego się nie odmieni tak nagle. Ale takie jest właśnie życie. I ty nam je pokazałaś. Chociaż było bardzo smutno, to jednak było przede wszystkim prawdziwie. A o to chodzi w takich historiach.
    Kochana, to ja powinnam tobie podziękować. Za każdą część, za każdy akapit... Powiem szczerze, że historia Meredith i Matta jest jedną z tych, które chyba najbardziej wbiły mi się w pamięć. Dziękuję ♥
    Mam nadzieję, że niebawem pojawisz się z kolejną perełką :)
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  9. Można się było spodziewać, że tak się to właśnie skończy...
    Niestety... Czasem walka nie wystarcza, bo nasze życie nie leży tylko i wyłącznie w naszych rękach. Staram się w to wierzyć, choć czasem to trudne i ciężko się pogodzić z tym, co się dzieje. Niektórzy po prostu nie zasługują na taki koniec. Zasługują na życie i są potrzebni bliskim.
    Jedyne, z czym mogę się nie zgodzić to to, że Meredith wcale tak po prostu nie zniknęła. Nie znika się ot tak po śmierci. No, może czasem, gdy nie ma się nikogo, kto mógłby o nas pamiętać, a tak.... Ci, którzy zostają... Oni pamiętają, przechowują wspomnienia, tak cenne i nawet kiedy już się pogodzą z czyjąś śmiercią, ta osoba żyje w nich. Zawsze coś po niej zostanie.... Choćby na chwile bo.... taka jest kolej rzeczy. Każdy kiedyś umrze, a po nim przyjdą kolejni, inni i zatrą wszelkie ślady.
    Tak, zapominamy, że nasze życie jest kruche i nie myślimy wcale o tym, że wystarczy chwila, moment, by... okazało się, że już nas nie ma... Czasem przychodzą takie chwile, kiedy sobie to uświadamiamy. czasem samo życie nam o tym przypomina. Daje lekcje i przestrogi. Czasem potrzebne są nawet takie historie, jak ta, którą się z nami podzieliłaś, czy takie jak te, które pokazują w filmach. Może to czasem jest żerowanie na ludzkiej wrażliwości, ale chyba nie zawsze. Ludzie czasem potrzebują takiego małego zastanowienia się, wzruszenia się nad czyimś losem, choć może w książkach czy filmach to fikcja, ale przecież wszystko opiera się na doświadczeniach zaczerpniętych z życia.
    Chyba nie powinnam się już tak rozpisywać, bo co mogę wyrazić słowami? Nie umiem sensownie napisać tego, co chciałabym wyrazić.
    Dziękuję za tę historię. Tak, po prostu dziękuję.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Oh. Wow.
    Na początku był szok, a teraz to do mnie dociera... Niebędępłakaćniebędępłakaćniebędę...
    Czułam, że tak to się skończy. I jako że temat całkiem mi bliski, zabolało jeszcze bardziej. Ale takie zakończenie tu pasuje. W ogóle piękna, choć tragiczna historia. Spójna, przemyślana i dostarczająca tak wielu emocji. Gratulacje.
    Ich miłość była piękna. Jest. Bo przecież nie skończyła się wraz z jej odejściem.
    Dziękuję Ci za każdy rozdział, każde zdanie i wszystko, co ze sobą niosły. Znalazłam tu wszystko, czego szukam czytając cokolwiek, a co nie tak łatwo znaleźć nawet w popularnych książkach. Dziękuję za emocje i sygnał do przemyśleń, jakie wywołałaś.
    Nie potrafię opisać, jak cieszę się, że miałam okazję śledzić ich losy. Podziwiam, gratuluję i zazdroszczę talentu.

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejka zapraszam na mojego nowego bloga http://zakazanyowooc.blogspot.com/. Co do historii Andrzeja i Marty to straciłam wenę i skupiłam się na nowym blogu, ale może w niedalekiej przyszłości dokończę :) Pozdrawiam i liczę na to, że będziesz czytać i komentować moje nowe opowiadanie.
    Pozdroo :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Oh, God
    Spodziewałam się, że tak to zakończysz. Mimo wszystko jednak czytałam z nadzieją, że Meredith nie zniknie. Poleciały łzy i właściwie nie jestem w stanie od razu po przeczytaniu sklecić nawet kilku prostych zdań. Z jakiś powodów jednak to zakończenie tu pasuje. Pokazuje, że życie to nie bajka we wszystkich kolorach tęczy, wręcz przeciwnie.
    Nigdy nie przeczytałam historii,która byłaby dla mnie taką bombą emocjonalną. Dlatego chciałabym Ci za nią podziękować. Jestem pewna, że jeszcze nie jeden raz wrócę tu z niewyobrażalną przyjemnością.
    Jeszcze raz dziękuję, podziwiam i gratuluję.
    Ściskam ♥
    Ps. Jeśli jednak zdecydujesz się na coś nowego koniecznie daj mi znać.

    OdpowiedzUsuń
  13. Pochłąnęłam tą opowieść na jednym oddechu. Twój styl pisania ma swój niepowtarzalny urok. Jeszcze przed chwilą pisałam pod pierwszym rozdziałem komentarz, a już jestem tutaj i Ci dziękuję. Dziękuję za tak wspaniałą choć krótką opowieść.
    Szczerze? Nie przewidziałam takiego zakończenia, a może i przewidziałam ale nie chciałam, żeby to się tak skończyło? Tego nie wiem, ale wiem, że stworzyłaś piękny wyciskacz łez.
    Pozdrawiam, Mgix

    OdpowiedzUsuń
  14. Przepraszam, że z takim poślizgiem, ale wreszcie się pojawiam.
    Ja chciałabym Ci po prostu powiedzieć dziękuję. Nigdy wcześniej nie czytałam takich historii, które wyzwalały by we mnie tyle emocji. Nawet nie masz pojęcia ile łez poleciało podczas czytania własnie tej.
    Mój komentarz na tle poprzednich jest bardzo krótki, ale nie potrafię się rozpisywać tak bardzo lecz wiedz, że ja zawsze będę czytać Twoje opowiadania.
    Ściskam mocno :**

    OdpowiedzUsuń